Aby mi pióro nie zaschło popastwię się trochę nad jednym artykułem z deon.pl, który przed czytaniem mojego tekstu należy przeczytać, lub choćby przejrzeć – przynajmniej końcówkę.
Artykuł pełen jest logicznych przekrętów. Po pierwsze nie wiemy, co CIA robiło w Polsce. Najpierw trzeba by przeprowadzić śledztwo, a dopiero potem wyciągać wnioski. Następnie dziennikarze powinni wezwać do ukarania winnych spośród polskich polityków, którzy pozwolili Amerykanom stosować tortury na terytorium RP (jeśli to miało miejsce). Tymczasem autor kieruje jakieś niejasne oskarżenie w stronę polskich biskupów. Według tej logiki episkopat RPA powinien wystosować protest przeciw temu, co uchatki robią na Wyspie Mariona. Albo polscy biskupi powinni przeprosić za morderstwo popełnione przez dwóch nastolatków na rodzicach jednego z nich, bo przecież to Kościół odpowiada za moralne wychowanie młodzieży.
Zamiast zwrócić uwagę na odpowiedzialnych za ewentualnie popełnione przestępstwa, autor kieruje pretensje do naszych biskupów. W Rosji mawia się w takich wypadkach, że kieszonkowiec, którego złapano na gorącym uczynku krzyczy: Łap złodzieja! – oczywiście aby odwrócić uwagę od samego siebie (w tym wypadku od SLD i nie tylko). Po co autor to robi? Przecież sam chyba SLD nie popiera? Myślę, że można to wytłumaczyć na dwa sposoby. Stalin mawiał, że europejscy intelektualiści, którzy głosili peany na temat bolszewizmu, to „pożyteczni idioci”. Nie chcę autora obrażać, ale jaki jest sens dla katolika w atakowaniu z byle powodu naszych biskupów? Po drugie: Mój dziadek żył w Kielcach i opowiadał mi, że była tam „mojżeszowa” drużyna piłkarska. Po derbach z drużyną „chrześcijańską”, jeśli (jak mówił mój dziadek), „wygrały żydki, to żeśmy ich prali”. Zapytałem się, a jeśli wygrali nasi: „to też żeśmy żydków prali”. Czyli nieważne co, ważne kogo. Kiedyś „Bij Żyda”, dziś „Bij biskupa”. Komuś się to spodoba.
Artykuł jest przykładem dziwacznej idei, że zadaniem Kościoła jest wystosowywanie różnych apeli i protestów na każdy wybrany temat. Zostawmy to anglikanom i luteranom. Bo tak naprawdę niezbyt jasne jest, co z takich apeli wynika i czemu służą, oprócz tego, że niektórzy mają natręctwo ich podpisywania. A jeśli już ktoś musi coś podpisać, to rzucam hasło: Uchatkom z Wyspy Mariona mówimy stanowczo „nie”!