Po dziesięcioleciach pokoju Europa ma realne zagrożenia i realnych wrogów. Jest to sytuacja zupełnie nowa również dla Polaków. Polska znajduje się na linii frontu i tragiczne wydarzenia w Tunisie z udziałem Polaków, uświadamiają nam, że zagrożenie nie pochodzi wyłącznie ze Wschodu. Jest wielką naiwnością myśleć, że wystarczy abyśmy drugi raz nie pozwolili Amerykanom rozrabiać w Klewkach i islamiści dadzą nam gwarancję, że więcej obywateli Polski z ich rąk nie zginie. Celem ataku islamistów jest Europa jako całość, a ponieważ jesteśmy „biali”, więc i my jesteśmy potencjalnym obiektem ataku. Pamiętajmy, że to islamiści są stroną atakującą, a nie Europa i dlatego to oni wybierają cele, a nie my.
Niestety do tej pory tak w Europie jak i w Polsce niezwykle powierzchownie traktuje się naszych wrogów. Zazwyczaj wszystko kończy się na stwierdzeniu, że ich agresja jest barbarzyńska , pozbawiona sensu i logiki. Chodzenie po ulicach z transparentami „Je suis charcie” da tyle dobrego, co dłubanie w nosie. Tak samo nawoływanie do tolerancji i opowiadanie bajek o liberalnym lub umiarkowanym islamie nie prowadzi do niczego. Niestety takimi opowiastkami można uspokoić publiczność w Europie, ale nie można przekonać bojowników ISIS do złożenia broni. Donikąd prowadzi też poprawnościowa propaganda, że islam i muzułmanie są w porządku, że musimy unikać za wszelką cenę myślenia w kategoriach konfliktu cywilizacji, kultur lub religii. Takie podejście tylko utrudnia zrozumienie tego, co się dzieje w świecie islamskim. A więc kim oni są i czego chcą? Z jakim przeciwnikiem mamy do czynienia?
Czynników sukcesu islamizmu jest oczywiście mnóstwo: wojna w Iraku, arabska wiosna, która nie była w stanie wyłonić elity zdolnej rządzić po obaleniu dyktatorskich reżymów. Frustracja muzułmańskiej młodzieży w Europie, która nie może się odnaleźć w naszej cywilizacji. Nie wolno jednak mylić paliwa, które ogień podsyca od samego ognia. Odrodzenie islamu w wersji fundamentalistycznej jest zjawiskiem w dużej mierze niezależnym od tego, co w ostatnim czasie robiła Ameryka lub od sytuacji społecznej w Europie. Trzeba też pamiętać, że tak Saddam Husajn, jak Kadafi czy Arafat zaczynali swoją działalność z pozycji lewicowych, by z czasem coraz bardziej wykorzystywać ideologię islamu do wzmacniania swojej władzy. Wszyscy oni wspierali systematycznie islamski terroryzm. Z tego też powodu błędnym jest przekonanie, że jeśli by oni dalej byli u władzy, Europa byłaby bezpieczna. Najprawdopodobniej albo sami w końcu przeszliby na pozycje islamistów, albo wcześniej czy później oddali by im władzę. Niewątpliwie radziecka okupacja Afganistanu pomogła przyśpieszyć rozwój islamizmu, lecz jeśli nie w Afganistanie, to np. w Afryce fundamentaliści islamscy znaleźli by odpowiednie warunki do rozwoju. Boko Haram i inne podobne ugrupowania popełnia w Afryce wiele gorsze zbrodnie niż ISIS w Iraku. Ofensywa islamistów w Afryce jest tak mocna, ze już nawet Chińczycy się stamtąd wycofują. Tak więc nie da się wszystkiego wytłumaczyć amerykańskim imperializmem.
Za każdym zamachem islamistów stoi jakaś organizacja, za tą organizacja imam, który głosi kazania w jakimś meczecie, a imam zazwyczaj jest salafitą lub wahhabitą i zazwyczaj pobierał nauki w Arabii Saudyjskiej lub ewentualnie w Pakistanie. Przez stulecia islam trwał w uśpieniu, po części z tego powodu, że świat arabski został podbity przez Imperium tureckie, a następnie popadł w kolonialne uzależnienie od Francji i Anglii. Jednak od XVIII wśród muzułmanów coraz silniejsza stawała się tendencja powrotu do źródeł islamu i odrodzenia go poprzez dosłowne traktowanie zaleceń Koranu. Tak narodził się salafizm w Egipcie, od początku wrogo nastawiony do cywilizacji europejskiej i wahhabizm w Arabii Saudyjskiej. Dynastia Saudyjska zawarła swego rodzaju pakt ze zwolennikami wahhabizmu, na mocy którego do dnia dzisiejszego trwa mocno u władzy w zamian za popieranie przez państwo Saudów ideologii wahhabizmu. Arabia Saudyjska to dla muzułmanina coś jak razem wzięte Ziemia Święta i Rzym dla katolików. System społeczne-polityczny panujący w tym kraju jest więc siłą rzeczy modelem dla wszystkich muzułmanów. Z nieznanych dla nas powodów Wszechmogący pod piaskami Pustyni Arabskiej (i nie tylko) umieścił ogromne złoża ropy naftowej, co po II Wojnie Światowej spowodowało przypływ wielkich pieniędzy do krajów muzułmańskich. Wahhabizm panujący w Arabii Saudyjskiej + dolary za ropę stały się szybko mechanizmem napędowym fundamentalizmu na całym świecie. Nie mało znaczenie miało też zacofanie cywilizacyjne krajów muzułmańskich wobec Europy i Ameryki, które jest i było powodem wielu kompleksów oraz wypływającej z nich agresji. W ten sposób fundamentalizm stał się najbardziej dynamicznym nurtem islamu.
W 2 części „Ojca chrzestnego” podczas odwiedzin Hawany w przededniu zwycięstwa Fidela Castro Michael Corleone był światkiem strzelaniny i bohaterskiej śmierci rewolucjonistów. To zdarzenie przekonało go, że dni Batisty są policzone i że nie ma co na Kubie robić inwestycji. Każdy konflikt ma jakieś podłoże ideowe i wygrywa ten, kto bardziej „wierzy” w swoje idee. Dlatego przegrał Batista, który nie miał żadnej idei, a wygrał Castro, bo jego ludzie byli gotowi umierać za rewolucję. Otóż dokładnie to samo prawo działa w przypadku konfliktu między islamistami a Europą. Może nam się nie podobać wahhabizm czy islam, ale to jest bardzo konkretna idea i młodzi muzułmanie są w stanie za nią oddawać życie. Nie można wojny wygrać przy pomocy nawet najnowocześniejszych dronów. Wojna toczy się też w umysłach i sercach. A co Europa ma do zaproponowania? LGBT i libertynistyczny hedonizm? Islamscy fundamentaliści stawiają przed nami pytanie, które wielokrotnie powtarzał Jan Paweł II i Benedykt XVI, a ostatnio w Strasburgu Franciszek : Europo, kim jesteś i czego chcesz?
Największy problem to problem ideologiczny – korzenie islamizmu są w myśleniu, w koncepcji życia i pojmowaniu świata. Dlatego tak ważne jest abyśmy mieli większą świadomość tego, czym jest islam i nie myśleli naiwnie i prostodusznie, że to taka sama religia jak chrześcijaństwo, tylko inne są u nich zwyczaje. Warto spokojnie poczytać Koran, żeby przekonać się, jak bardzo islam różni się od chrześcijaństwa. Islam to religia polityczna. Mahomet był przywódcą religijnym, politycznym i wojskowy. W islamie zawsze będzie dążenie do stworzenia państwa teokratycznego, które w swoim działaniu opierałoby się na szariacie. Wynika to z samego przesłania Koranu i raczej trzeba się dziwić, że przez tyle stuleci kraje arabskie nie realizowały i nie eksportowały tego pomysłu, niż temu, że teraz takie państwo chcą stworzyć.
Czy według Koranu dopuszczalne jest mordowanie jeńców? Czy można zmuszać do małżeństwa kobiety na zajętych terytoriach wroga? Czy można zmuszać do zmiany religii i wypędzać ludzi z ich domów z przyczyn religijnych? Czy można zabijać apostatów z islamu jak np. jazydzi? Czy można robić niewolników z ludzi innych religii i sprzedawać ich? Czy tradycja muzułmańska dopuszcza taką interpretację Koranu? Nie chodzi o to, żeby uzyskać uspokajają odpowiedź od liberalnych muzułmanów lub od miłośników tej religii w Europie, lecz sprawdzić, czy takie rozumienie Koranu jakie propagują islamiści jest możliwe? Nie ważne, że wielu muzułmanów jest przeciwnych barbarzyństwu popełnianemu przez ISIS lub talibów – chodzi o to, że trzeba wiedzieć, czy interpretacja Koranu dokonywana przez fundamentalistów jest niezgodna z Koranem, czy też jest jedną z możliwych?
Jak na razie Polska jest wiele mniej zagrożona islamizmem niż np. Francja lub Niemcy. Przyczyny tego jest bardzo prosta: mniejszość muzułmańska w Polsce jest mikroskopijna. W Polsce nie robiono (jak na razie) eksperymentu multi-kulti. Polska bieda, a szczególnie słaby system socjalny nie zachęca muzułmanów do przyjazdu do naszego kraju. W Polsce trzeba ciężko pracować na chleb i nie da się, jak to robi wielu muzułmanów w Europie Zachodniej, wyżyć z socjalu. Polska jak na razie ma ciągle silną, chrześcijańską tożsamość i dlatego też jest mało atrakcyjna dla muzułmańskich kaznodziejów. Mamy jeszcze zaplecze duchowe, którego coraz bardziej brakuje na Zachodzie. A przyroda pustki nie lubi i czymś pustkę duchową naszego kontynentu zastąpi.
Niedawno w radio szykowałem do emisji wywiad z miłym panem z jednego z krajów arabskich, który wiele lat temu skończył studia w Polsce i w niej pozostał. Obecnie w moim rodzimym Lublinie udało mu się zorganizować meczet. Oczywiście potępiał terrorystów i twierdził, że nie mają oni nic wspólnego z prawdziwym islamem. To piękne, tylko jutro do jego meczetu przyjdą chłopcy z brodami i jeśli nie z minaretu, to wyrzucą go przez okno. I będą robić dokładnie to samo, co już od lat robią w meczetach w Anglii i Francji. I tu pojawia się pytanie jak my w Europie mamy traktować religię, która potencjalnie może się zwrócić przeciw wszystkiemu, co jest dla nas ważne i drogie? Jakich błędów powinna uniknąć Polska, abyśmy się nie musieli za lat parę bać przejeść ulicą obok meczetu na naszym osiedlu?