brat Damian brat Damian
1661
BLOG

Biskupie otwieraj!

brat Damian brat Damian Religia Obserwuj temat Obserwuj notkę 47

Niemieccy biskupi zaprezentowali wyniki ankiety przeprowadzonej w ich diecezjach przed tegorocznym synodem na temat rodziny. Jak czytamy w dokumencie „ideał małżeństwa i rodziny zyskuje wśród wiernych wciąż szeroką aprobatę. Ale większość oczekuje większego zrozumienia ze strony Kościoła dla form współżycia, które z tym ideałem nie są zgodne”. Cóż by miało znaczyć „większe zrozumienie dla form współżycia które z ideałem nie  są zgodne” – trudno jest dziś powiedzieć, ale myślę że biskupi niemieccy specjalnie są tutaj dosyć niejaśni, aby zbytnią otwartością nie spłoszyć króliczka (może Watykan, może papież?). „Ponadto niemieccy biskupi zwracają uwagę na potrzebę nowego duszpasterstwa, które zaakceptuje osoby homoseksualne. Punktem spornym między nauką Kościoła a wiernymi jest też nauczanie o naturalnych metodach poczęć. „ – czyli mamy tu właściwie litanię głównych żądań, które wysuwa pod adresem Kościoła współczesny świat. Biskupi niemieccy drobnymi kroczkami idą w tym kierunku, aby te żądania przyjąć i wcielić w praktykę Kościoła, a  wtedy jak wiadomo wszystko będzie cacuś, a niemieckie gazety będą nas tylko chwalić. Niemieccy biskupi piszą, że „nie jest pomocne takie duszpasterstwo, które w tych formach widzi wyłącznie grzeszną drogę i nawołuje do nawrócenia”. Kościół nie jest już od tego, aby wzywać za Jezusem: „Nawracajcie się i wierzcie w Ewangelię”, tylko po to, żeby poklepać po ramieniu: Jesteś okay. Do tej pory Dobrą Nowiną było głoszenie człowiekowi prawdy o jego grzeszności i Miłosierdziu Bożym, gotowym przyjąć nawet największego, lecz skruszonego grzesznika. To była nadzieja i zbawienie dla człowieka. Po tym liście niemieckich biskupów  to już niezbyt wiadomo po co Kościół byłby w ogóle człowiekowi potrzebny.

Niemcy są krajem niezwykle zsekularyzowanym, gdzie ludziom wydaje się, że człowiek i jego zachcianki są miarą moralności. To stwarza dla biskupów trudną sytuację, kiedy musieliby pójść pod prąd i sprzeciwić się głównemu nurtowi, na co najwyraźniej nie mają ochoty. Ten problem pogłębiony jest systemem finansowania Kościołów w Niemczech. Jak Kościół jest finansowany w Polsce? Ludzie przynoszą gotówkę do parafii. Jeśli proboszcz będzie ich zbyt obrażał, czy też zajmował się jakimiś głupotami, to ludzi będą mu dawać mniej pieniędzy. Kuria biskupia, seminarium i inne instytucje diecezjalne są finansowane z procentów, które proboszczowie przekazują biskupowi z tego, co dostaną na tacę. Tak więc i biskupowi zależy, aby proboszczami byli księża, którzy cieszą się poważaniem wśród świeckich, a nie np. jacyś reformatorzy, którzy mało zwracają uwagę na wiarę Ludu Bożego, a więcej na jakiś uwielbianych przez siebie teologów-reformatów. W Niemczech podstawowym źródłem finansowania Kościoła jest podatek kościelny zbierany przez państwowego fiskusa z każdego ochrzczonego obywatela wysokości 9 procent podatku dochodowego (Bawaria i Badenia-Wirtembergia  tylko 8 procent). Według danych Konferencji Episkopatu Niemiec w roku 2012 dochód całkowity z podatku na Kościół katolicki wyniósł 5,2 mld euro i wzrósł w stosunku do roku poprzedniego o ponad 5 procent. Sumy są więc potężne i w związku z tym Kościół może być  drugim największym pracodawcą w Niemczech. Jednak ten kij ma dwa końce: wielu katolików występuje oficjalnie z Kościoła i to nie tylko z powodu np. skandali pedofilskich z księżmi w roli głównej, lecz po to by zaoszczędzić trochę pieniędzy. W 2013 roku diecezje rzymskokatolickie odnotowały 178 tys. wystąpień (60 tys. więcej niż w 2012 r.)., ale rekord padł w 2010 roku – ponad 181 tys. wystąpień. Biskupi robią co mogą, aby ten proces zahamować,  także we współpracy z władzami państwowymi. Niedawno Federalny Sąd Administracyjny ogłosił, że „kto nie płaci podatku kościelnego, ten nie może należeć w Niemczech do Kościoła katolickiego", czyli przyjmować komunii, mieć ślub lub pogrzeb kościelny. Za tymi wszystkimi danymi kryje się jeszcze jeden ciekawy fakt, który jest najważniejszy dla naszych rozważań. Po pierwsze biskupi otrzymują „anonimowe” pieniądze, nie związane z tym co mówią i jak pracują proboszczowie. Biskupi też są niezależni finansowo od proboszczów i tym bardziej od katolików, szczególnie tych wiernych Kościołowi i praktykujących. Otóż mimo tak licznych wystąpień z Kościoła, wciąż o wiele więcej Niemców płaci podatek kościelny niż do niego chodzi w niedzielę na Mszę świętą. W Niemczech jest 24 % katolików, ale tylko około 10 % z tej liczby chodzi regularnie do Kościoła. Wniosek z tego jest jasny – Niemcy, którzy deklarują się jako katolicy, lecz do Kościoła nie chodzą i nauczaniem Kościoła np. w sferze moralności niezbyt się przejmują, płacą więcej od tych, którzy do Kościoła chodzą i starają się żyć według zasad wiary katolickiej. Biskupi oczywiście bardziej starają się dogodzić tym, którzy płacą, ale w zgodzie z Ewangelią żyć nie chcą, niż tym, którzy są katolikami nie tylko dlatego, że płacą podatek kościelny. Tak więc jest to nowy rodzaj niewoli babilońskiej Kościoła, z którą kiedyś walczył O. Marcin Luter:  Kościół w Niemczech jest trawiony przez nowy rodzaj symonii - system finansowania, w którym państwo pośrednicząc między wiernymi a hierarchią umożliwia rozmywanie katolickiej wiary i moralności.

Na potwierdzenie tego, że system finansowania Kościoła ma wpływ na sprawy nauczania i odwrotnie, podzielę się informacją o problemach jakie w ostatnim czasie mają jezuici amerykańscy. Ich główne pole działalności to kilkadziesiąt uniwersytetów i szkół średnich. Są one finansowane z opłat za naukę wnoszonych przez rodziców, ale także przez donacje robione przez zamożnych katolików. Otóż ci bogaci katolicy są zazwyczaj poglądów konserwatywnych i popierają republikanów. Dopóki był papież Polak lub Niemiec, nawet kontrowersyjne wypowiedzi niektórych amerykańskich jezuitów nie zniechęcały dobroczyńców do pomocy jezuitom, ponieważ tych uważano tak czy inaczej za przyboczną gwardię papieża. Sytuacja zmieniła się przy papieżu jezuicie, którego wielu ocenia za postępowca, a jego niektóre wypowiedzi nagłaśniane przez media wydają się niektórym tę opinię potwierdzać.  W związku z tym jezuici amerykańscy podczas pontyfikatu jezuickiego papieża mają paradoksalnie mniejsze wsparcie finansowe.

Naiwność niemieckich biskupów polega na tym, że są ślepi na to co się stało  z Kościołem luterańskim, który poszedł po linii przystosowania się do oczekiwań świata, i obecnie prawie zanikł, a to co zostało przypomina towarzystwo wolnomyślicieli skrzyżowane z gay klubem. Mimo tego wciąż wielu ludzi w Niemczech płaci podatek kościelny na Kościół luterański, ponieważ traktują go jako godną zaufania  organizację dobroczynną, zajmująca się także wspieraniem kultury. Niestety to samo grozi Kościołowi Katolickiemu w Niemczech. Organizacje charytatywne takie jak np. Misereor lub Renovabis mają budżety sięgające setek milionów Euro. Niemcy nawet jeśli do Kościoła w niedzielę nie chodzą i niewiele sobie robią z wymagań chrześcijańskiej moralności, to jednak ufają, że Kościół jest organizacją, która uczciwie przekazuje pieniądze potrzebującym w krajach trzeciego świata.  Owocem tego jest pewna zależność biskupów np. z Europy Wschodniej czy Afryki od Kościoła niemieckiego, który finansuje wiele projektów w tych biedniejszych diecezjach. Podczas ostatniego synodu można było  zauważyć jak niektórzy z biskupów z tych biedniejszych krajów woleli milczeć niż narazić się postępowym niemieckim purpuratom.

To co proponują nam niemieccy biskupi to stopniowe, małymi kroczkami, rozwadnianie chrześcijaństwa, tak w by w końcu rozlało się ono w libertyńskim morzu. Takie podejście zakłada, że chrześcijaństwo nie niesie w sobie jakiegoś jednoznacznego ideału moralnego związanego z Ewangelię. Według tej koncepcji moralność chrześcijańska jest uwarunkowana kulturą i zmianami społecznymi.  Czy niemiecki Kościół ma być znakiem sprzeciwu i światłem wśród ciemności świata, czy też ma wsiąść w ten pędzący nie wiadomo dokąd cywilizacyjny pociąg  i zająć wygodne miejsce, mając nadzieję, że maszynista nie jest samobójcą? Niemieccy biskupi pomylili lekarstwo z chorobą.Co by było, jeśliby np. wśród niemieckich katolików rozpanoszył się grzech zoofilii, a w ankietach wezwali by oni do otwarcia się Kościoła na tę nową rzeczywistość? Wtedy jedyna nadzieja w Zielonych i Towarzystwo Ochrony Zwierząt.  Przypomina mi to historię z czasów komuny opowiedzianą przez jednego ze znajomych. W tamtych mrocznych czasach funkcjonowało prawo, które zabraniało sprzedaży alkoholu przed godz. 14.00. Mój znajomy pracował jak barman w lokalu może nie najwyższej kategorii, ale za to cenionym przez okolicznych mieszkańców. Już około 13.00 ustawiała się kolejka coraz bardziej spragnionych stałych bywalców. Czym bliżej 14.00, tym bardziej zniecierpliwienie rosło, aż w końcu ktoś odważniejszy z tłumu krzyczał głosem zrozpaczonego wędrowca przemierzającego bezwodną pustynię: „Otwieraj Pan, ludzie chcą pić!”. I mój kolega na takie dictum ludu otwierał. Podobnie czynią dziś niemieccy biskupi. Lud woła „Otwieraj biskupie!”, więc oni otwierają szeroko bramy „otwartego kościoła”.  Otwierają coraz szerzej i szerzej, tylko nie zauważają, ze w środku coraz puściej i puściej, bo  komu potrzebne są drzwi, które prowadzą donikąd? Kto zechce wejść tam, gdzie już niczego wewnątrz nie ma?

I to dochodzimy do kolejnej ważnej cechy Kościoła w Niemczech. Po Soborze Watykańskim II odnowa Kościoła zaistniało tam jako ruch wyłącznie intelektualny, pozbawiony podstaw duchowych, osobistego nawrócenia, przekształcający Ewangelię w jakiś ogólnoludzki humanizm, będący tej Ewangelii karykaturą. W Polsce taką odnowę promowało środowisko Tygodnika Powszechnego i Znaku, a dzisiaj ich pogrobowcy, określający się jako „kościół otwarty”. Okazuje się, że watykański kwestionariuszwypełniło bardzo mało osób, po kilkanaście na diecezję, za to zrobiło to wiele kościelnych instytucji , w których pracuje mnóstwo paniuś po różnych studiach teologicznych, których ulubionym zajęciem jest kontestowanie nauki Kościoła, a szczególnie tego co mówi papież i Watykan. I to właśnie te paniusie wypełniały przedsynodalne ankiety – najprawdopodobniej w godzinach pracy. Nie było komu wypełniać ankiet,  bo w Niemczech prawie nie ma, tak licznych w Polsce, Francji, Włoszech i USA, różnych wspólnot i ruchów katolickich, takich jak charyzmatycy, neokatechumenat, oaza. Stare wspólnoty jak Sodalicje Mariańskie lub Apostolstwo Modlitwy wymarły, nowe się nie zagnieździły i tak Kościół w Niemczech, choć w rozkoszach, to umiera.

Luter by się popłakał nad tą nową herezją, która wzbiera na sile w Niemczech. Jak wiadomo on sam zaczął swoje wystąpienie właśnie z powodu nieprawidłowości w finansach Kościoła i dlatego przybił na drzwiach kościoła  w Wittenberdze 95 tez przeciw sprzedawaniu odpustów. Jednak on chciał te sprzedajność Kościoła ukrócić, a biskupi niemieccy z niej żyją. Celem Lutra była też moralna odnowa Kościoła Katolickiego oraz walka z rozwiązłością i innymi grzechami w Kościele, a obecnie niemieccy biskupi wydają się tej rozwiązłości sprzyjać.  Jest to nowy typ herezji, który nie atakuje dogmatów, lecz   podstawy chrześcijańskiej moralności. Jaki ratunek dla Kościoła w Niemczech? Likwidacja podatku kościelnego lub nadzieja, że anonimowi niemieccy katolicy przestaną na Kościół dawać pieniążki. A dla nas? Wypełniać przedsynodalne ankiety.

 

 

 

brat Damian
O mnie brat Damian

br. Damian TJ. Urodzony 1968 Lublin, uczęszczał do liceum Zamoyskiego. Należał do związanego z „Solidarnością” Niezależnego Ruchu Harcerskiego, potem do podziemnego Stowarzyszenia Harcerstwa Katolickiego „Zawisza”. W 1987 wstąpił do nowicjatu Towarzystwa Jezusowego w Gdyni. Zakończył filozofię w Krakowie na Wydziale Filozoficznym TJ (specjalizacja „kultura, estetyka, mass-media, kino”). Praca dyplomowa u bp. Jana Chrapka. Od 1991 pracował w TVP, jako dziennikarz i producent. Przechodzi szkolenie telewizyjne w Kuangchi Program Service – Tajwan. W 1996 wyjechał na Syberię, gdzie organizuje Studio Telewizyjne „Kana” w Nowosybirsku. Korespondent TVP i Radia Watykańskiego. Pomaga w szkolenia dziennikarzy z Europy Wschodniej w „European Center for Communication and Culture” w Falenicy. W 1999 rozpoczyna studia podyplomowe w szkole filmowej w Moskwie. W tym samym roku składa śluby wieczyste. Studia kończy w 2004 filmem dyplomowym „Wybacz mi Siergiej”, który uzyskał liczne nagrody na międzynarodowych festiwalach http://www.forgivemesergei.com. Wyjeżdża do Kirgizji - praca charytatywna Kościoła Katolickiego (więzienia, domy inwalidów) i prowadzi Klub Filmowy przy Ambasadzie Watykanu w Biszkeku. W 2006 wyjeżdża na południe Kirgizji, pomaga przy zakładaniu nowych parafii w Dżalalabadzie i Oszu www.kyrgyzstan-sj.org . Buduje i kieruje Domem Rekolekcyjnym nad jeziorem Issyk Kul, gdzie co roku przebywa ponad 1000 dzieci (sieroty, inwalidzi, dzieci z ubogich rodzin, dzieci i młodzież katolicka, studenci muzułmańscy) www.issykcenter.kg . Zakłada Fundacje Charytatywną “Meerim Bulak – Źródło Miłosierdzia” i społeczną „Meerim nuru”. Kapelan więzienia - w tym zajęcia w grupie AA. 2012 w Pawłodarze (Kazachstan). 2012-13 w Domu rekolekcyjnym w Gdyni i w portalu Deon w Krakowie. 2013-14 w Moskwie – odpowiada za sprawy finansowe, prawne, organizacyjne i budowlane Instytutu Teologicznego św. Tomasza. Od 2014 pracuje w Radiu Watykańskim w Rzymie. Od IV 2016 pracuje w TVP przy przygotowaniu transmisji z ŚDM. Obecnie współpracuje z różnymi stacjami telewizyjnymi i redakcjami jako reżyser i dziennikarz. Pisze artykuły między innymi do „Poznaj Świat”, „Góry”, „Gość niedzielny” i „Opoka”. Od 2017 ekonom Apostolskiej Administratury w Kirgistanie, ekonom jezuitów w Kirgistanie, ekonom Fundacji "Meerim Nuru" i Centrum Dziecięcego nad j. Issyk-kul. Przewodnik wysokogórski: organizował wyprawy w Ałtaj, Sajany, Tuwę, Chakasję, na Bajkał, Zabajkale, Kamczatkę, Ałaj, Pamir i Tienszan, Półwysep Kolski. www.tienszan.jezuici.pl

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Społeczeństwo