Pierwszym i najważniejszym celem powstania Unii Europejskiej było zapobieżenie ekonomicznej dominacji Niemiec nad Europą, co dwukrotnie w XX wieku doprowadziło do tragedii, także dla samych Niemców. Po cóż nam więc Unia, która jest instrumentem dominacji Bundes Republik? Przed pierwszą i drugą wojną była jeszcze Francja, która starała się przeciwstawić niemieckiej potędze. Teraz sytuacja jest gorsza, bo obecnie pozostali jedynie Anglicy, którzy moją ciągle wiele niezależności i dosyć ekonomicznej siły, by mówić „nie” zdominowanej przez Niemcy UE. Ten proces germanizacji UE należy przerwać jak najszybciej w interesie nas wszystkich, w tym samych Niemców. Pani Kanclerz jest Panią Kanclerz wszystkich Niemców, a nie Panią Prezydent całej Europy. Nie chodzi mi bynajmniej o to, że podejrzewam Niemców o jakieś niecne knowania. Chodzi o pewien mechanizm, który w wyniku uwiądu instytucji UE skutkuje tym, że są one zastępowane przez technokratycznych Niemców.
Trzeba jednak pamiętać, że Niemcy to z natury idealiści, dzieci Hegla, zachwycone swoim państwem i mu posłuszni, lekko poddają się wszelkim ideologiom. Obok Francuzów są w Europie jednymi z najbardziej otumanionych poprawnościową religią, taj że nie potrafią już często odróżnić co białe, a co czarne. Ta religia z roku na rok staje się coraz bardziej bezczelna i agresywna. Mi osobiście nie robi różnicy, że ktoś nazywa mnie podludziem ze względów rasowych czy ze względów tolerancyjnych. Dlatego też proces germanizacji UE należy przerwać jak najszybciej.
Wiele rzeczy zastanawia. Jak to możliwe, że Grecja, która ma z islamem jak najgorsze doświadczenia historyczne i napięte stosunki z, jakby nie było, muzułmańską Turcją, przyjęła bez zmrużenia oka, mimo biedy i kryzysu, wiele więcej emigrantów niż Włosi i Węgrzy? Rzecz doprawdy zdumiewająca! Czyżby był to odruch solidarności z sunnickimi emigrantami z Syrii, Afganistanu i Pakistanu? Czy raczej sprzedaż łączona za udzielenie przez Panią Kanclerz bratniej pomocy finansowej dla Tsiprasa i wyraz kolonialnej zależności Grecji od Niemiec? Kto chce być następną niemiecką kolonią? Jeśli nie, to proces germanizacji UE należy przerwać jak najszybciej.
Europolitycy szantażują, a nasi mędrcy straszą, że jeśli nie wykażemy się solidarnością w przyjmowaniu muzułmanów, to Niemcy sprzedadzą nas Rosji. Po pierwsze niezbyt szczerze brzmi w ustach naszych mędrców ta nuta patriotyczna, antyrosyjska i geopolityczna. Myślę, że raczej boją się, że jeśli nie postraszą rodaków, to zostaną wypędzeni z eurosalonów, a po drugie boją się, że Polska stoczy się znowu do ciemnogrodu. Takie straszenie odsprzedażą nas Rosji niezbyt to w ogóle jest kulturalne i rzekłbym nie w duchu europejskiej solidarności, a bardziej w duchu realpolitik i wąsko rozumianych interesów narodowych. Lecz najważniejsze jest to, że takie pokazywanie nam paska i stawianie do kąta dzieje się w momencie kiedy Niemcy dogadują się z Putinem w sprawie rozbudowy Nord Streamu. Wniosek prosty i odwrotny: nasza niemiłość do muzułmańskich uchodźców nie będzie przyczyną, że Niemcy nas zostawią, tylko wyśmienitym tego wytłumaczeniem z datą wsteczną. Zresztą jeśli obrona Polski przez UE będzie wyglądać tak samo jak obrona Ukrainy, to jaki właściwie z niej pożytek? Rosja zaanektowała Mazury, a w województwie podlaskim rządzą białoruscy separatyści wspierani przez 500 rosyjskich czołgów i transporterów opancerzonych – tak na polskie realia można przełożyć minską obronę suwerenności i nienaruszalności granic Ukrainy przez Merkel, której teczkę nosił Hollande.
Problem Rosji istnieje, ale w stosunku do sprawy uchodźców wydaje mi się być na drugim miejscu. Przyjęcie lub nie przyjęcie uchodźców nie jest w rzeczywistości sprawą pomocy lub nie kilku tysiącom emigrantów, lecz jest testem na to, czy Polska zgadza się lub nie na islamizację? Kulturowy koktajl będący produktem poprawnościowej religii, okazuje się być coraz częściej koktajlem Mołotowa, który może wybuchnąć w rękach. Dlatego radosne przyjęcie uchodźców przez Polskę i konsekwentnie zgoda na dalszą islamizację Europy, nie jest europejską solidarnością, lecz solidarnością w głupocie. Przecież wnuki Merkel też będą musiały przed muzułmanami gdzieś uciekać i my wielkodusznie osiedlimy ich wtedy w Bieszczadach. Albo i nie będą uciekać – o tym później. Sprawa islamizacji jest sprawą o znaczeniu wiele bardziej fundamentalnym niż zagrożenie ze strony Rosji. Dlaczego? Ponieważ zachowanie Rosji już się zmienia i może się zmieniać dalej. Jeśli wytrzymamy parę lat nacisku, to może się okazać, że z czasem i z Rosją jakoś się dogadamy. Jeśli u nas zamieszkają sunnici, to już u nas zamieszkają. O perspektywach naszych stosunków z Rosją innym razem.
I dalej: nasze pożytki z pobytu w UE lub raczej ich brak. Polityka zagraniczna UE nie istnieje, czego przykładem jest absolutna bezradność wobec tego jak Turcy gnają do Europy uchodźców z Syrii i migrantów z całej Azji. Zadziwia bezmyślna wrogość wobec prezydenta Egiptu, który wydaje się być jednym realnym sojusznikiem Europy wśród krajów arabskich w walce z islamizmem. Zamiast polityki zagranicznej UE, mamy oddzielne akcje Pani Kanclerz. Samą Panią Federikęa Mogherini raczej niechętnie bym przyjął nawet na swoją sekretarkę, szczególnie po jej błyskotliwych zagraniach podczas negocjacji z Iranem.
Kolejna rzecz która zadziwia jest stała i nie słabnąca miłość euroelyt do islamu, i taka samo stała i nie słabnąca niechęć do chrześcijaństwa. Dlaczego dziwi? Przecież islam ze swoim stosunkiem do kobiet, propagowaniem wielodzietności, brakiem (oficjalnej) akceptacji dla homoseksualizmu, odrzucaniem tolerancji, demokracji, wolności słowa, praw człowieka i wielu innych rzeczy jest przeciwieństwem dogmatów religii poprawnościowej. Dlaczego jednak euroelyty muzułmanów popierają? Brak rąk do pracy? Chyba nie, bo wtedy lepiej byłoby zaprosić Ukraińców, Rumunów, Bułgarów, Hindusów lub Wietnamczyków – z nich w pracy więcej pożytku. Dogmat tolerancji i otwartości? A może bezmyślność i ślepota? Szaleńcza wiara w tzw. liberalny islam? Skłonności samobójcze? A może po prostu brak myśli, oprócz myśli jak dociągnąć do jutra? Czekam na propozycje Czytelników. Jak na razie przychodzi mi do głowy, nie ukrywam myśl absurdalna, że mądrale mają nadzieję na jakiś poprawnościowo-muzułmański koktajl, który ostatecznie usunie znienawidzone chrześcijaństwo z Europy. Myśl absurdalna, bo jak parę linijek wcześniej napisałem, niemożliwa do zrealizowania. Islam raczej zje poprawnościowców niż się z nimi skrzyżuje. Więc może chodzi o to, że tak naprawdę Niemcy chcą po prostu wierzyć w Boga i dlatego pragną zostać muzułmanami, Niemki chcą chodzić w parandżach, i tylko na razie ze względów poprawnościowych wstydzą się do tego przyznać.