Jak wiadomo kobieta jest stworzeniem pełnym wewnętrznych sprzeczności. Mówi już o tym Księga Rodzaju w opisie stworzenia świata. Z jednej strony niewiasta jest zwieńczeniem całego stworzenia. Bóg bowiem najpierw ulepił Adama z prochu ziemi i w ten sposób stworzył materiał doskonały jakim jest ludzkie ciało. Adama postawił władcą nad wszystkim co skacze i fruwa. Na sam koniec jako finalny akt kreacji z tego doskonałego materiału jakim jest ludzkie ciało Bóg stworzył kobietę. Tak więc kobieta jest najdoskonalszym dziełem Boga. Z drugiej jednak strony, kiedy Bóg chciał stworzyć kobietę to ganiał Adama po ogrodzie rajskim, ponieważ ten nie chciał oddać swojego żebra. W końcu gdy zziajany Adam upadł pod drzewem życia, to zdążył jeszcze wysapać: „Nie wiem Boże po co Ci te żebro, ale przeczuwam kłopoty”.
I ja właśnie mam kłopoty z kobietami. W związku z ogromnym niebezpieczeństwem zamachami terrorystycznymi przed naszym klasztorem, który znajduje się o rzut kamieniem od Watykanu, pełnią wartę żołnierze uzbrojeni w karabiny maszynowe. Dokładniej mówiąc jest to zazwyczaj jeden żołnierz i jedna żołnierka. Trzeba powiedzieć, że włoskie biura werbunkowe mają dobre oko, bo co tu dużo mówić włoskie żołnierki są bardzo sympatyczne i oko zakonnika cieszą. Oczywiście mi jako facetowi jest trochę głupio, że bronią mnie kobiety, zarazem nasuwa mi to wiele refleksji. Jak ogląda się najnowsze filmy akcji, to zazwyczaj najbardziej dynamiczną postacią jest tam kobieta. Lata, biega, strzela z pistoletu lub łuku, wali facetów po mordzie lub inne panie po biuście, czym wzbudza ich wielką agresję. Przy takiej tendencji w kinematografii nie zdziwię się wcale, że następny Bond zmieni płeć i będzie uwodził zniewieściałych portierów hotelowych. Czy jednak tak jest w rzeczywistości? Czy kobieta rzeczywiście nadaje się do wojska? Mówi się, że kobieca agresja jest wiele większa niż męska. Jak brat czterech sióstr mogę to potwierdzić: jeśli jedna dama drugiej wbije się w czuprynę to bez ciągnika ich nie rozerwiesz.
Przypominam sobie w związku z tym pewną scenę jakiej byłem świadkiem wiele lat temu w Nowosybirsku na ulicy niedaleko od naszego domu. Czarne BMW na zakręcie i czerwonym świetle przejechało tak blisko wózka prowadzonego przez małżeństwo, że zdenerwowana matka uderzyła ręką w bagażnik. BMW gwałtownie zahamowało i wyskoczyło z niego dwóch młodzieńców. Mąż stanął w obronie żony i tak dostał w szczękę. Niestety na nieszczęście dla młodzieńców na pobliskim przystanku stało kilka syberyjskich kobiet, które rzuciły się na nich, obaliły na ziemię i biły obcasami zdjętych z nóg szpilek. Po jakimś czasie do akcji przyłączył się staruszek, który nie widział początku wydarzenia i chciał stanąć w obronie katowanych chłopców. Też dostał w szczękę i poleciał na ziemię, a kobiety syberyjskie, robiąc sobie od czasu do czasu przerwę na oddech, dalej katowały niefortunnych bandytów, którzy w końcu salwowali się ucieczką do samochodu. Nie mogli jednak odjechać, bo matka, też kobieta syberyjska, ukradła im w tym czasie kluczyki i uciekła z mężem oraz wózkiem. Scena godna najlepszego amerykańskiego filmu akcji, tymczasem mój współbrat, który właśnie tylko co przyjechał z Europy stał blady z wytrzeszczonymi oczami i ciągnął mnie żebyśmy stamtąd uciekli. Ale oczywiście to były kobiety syberyjskie, które na budowie cegły noszą, w kopalni pracują i tory układają. Takie to by sobie nawet z eurodżihadystami gołymi rękami poradziły.
My mówimy jednak o kobietach europejskich. Czy agresja przyda się na wojnie? Czy raczej zimna krew i dyscyplina? Oczywiście panie trafiają do armii z różnych powodów, w tym finansowych. Czy ich służba żołnierska ma jednak sens dla obronności kraju? Wątpię. Podczas II wojny światowej, kiedy radzieccy oficerowie próbowali studzić zapał bojowy swoich generałów, którzy tysiącami posyłali swoich żołnierzy na gniazda karabinów maszynowych, ci niezmiennie powtarzali: Żołnierzy to wam jaszcze kobiety radzieckie urodzą ile trzeba, a amunicję i czołgi trzeba oszczędzać. I rzeczywiście Rosjanie wojnę wygrali, choć straty w ludziach były dziesięciokrotnie większe niż Niemców. Sami hitlerowcy piszą o tym nie jeden raz w swoich wspomnieniach, że byli bezradni, kiedy przegrzewały im się lufy karabinów maszynowych i musieli się wycofywać. Stalin pokonał Hitlera przewagą demograficzną. Po zakończeniu wojny przy życiu zostało zaledwie 2-3 % radzieckich mężczyzn z roczników poborowych 1920-24. Jednak radzieckie kobiety szybko te braki nadrobiły. Dzisiaj mamy dokładnie tą samą sytuację. Otóż imamowie twierdzą, że Europę zawojują bynajmniej nie przy pomocy zamachów terrorystycznych, tylko łonami muzułmańskich kobiet. Jest to wojna demograficzna. Nawet w takiej Rosji na Rosjankę wypada jedno dziecko, a na Czeczenkę … 5! Muzułmanie mają też zresztą więcej dzieci niż arabscy chrześcijanie na Bliskich Wschodzie. Uczniowie Mahometa wzięli sobie do serca pierwsze Boże przykazanie: rozmnażajcie się i zaludniajcie całą ziemię!
Dopóki Terminatorzy nie weszli do produkcji seryjnej armia będzie potrzebowała żołnierzy. Nic na to jak na razie nie można poradzić, ale do produkcji żołnierzy potrzebne są kobiety. Tak więc największym wkładem do obronności kraju jakie mogą wnieść Panie jest rodzenie żołnierzy. Widać tutaj jak polityczna poprawność i gender ideologia doprowadzają do upadku państwa i narodu. Dla potencjału obronnego Włoch byłoby wiele lepiej, gdyby włoskie dziewczęta zamiast stać z karabinem pod klasztorem jezuitów wyszły za mąż i urodziły paru chłopaków.
A czego w rzeczywistości chcą kobiety? Jeden z moich współbraci, który zakończył West Point i szkolił przed wstąpieniem do zakonu amerykańskich spadochroniarzy na Alasce, a sam mam dwie siostry oficerów Air Force USA, powiedział mi, że niedawno dwie pierwsze panie skończyły szkołę oficerską rangers. Widziałem zdjęcie: z krótką fryzurą nie wiele się od swoich kolegów odróżniają. Mam w związku z takimi informacjami zawsze wątpliwość, czy dobrze jest, że ta którą Bóg powołał do dawania życia i jego chronienia uczy się to życie niszczyć? Ale czy rzeczywiście nasze Panie pragną strzelać i zabijać? Z moich wieloletnich obserwacji w różnych krajach i wśród różnych kultur i religii wynika: Nie! Panie szukają bezpieczeństwa, miłości, rodziny, męża, opieki, czułości, stabilności, pewności itp. itd. Czego by amerykańskie filmy nie pokazywały, a gender nie propagował, Panie chcą być kobietami, żonami, matkami i babciami. I tego chcą również dzielne kobiety syberyjskie, które bandytów się nie boją. W czym więc problem? Jak wzmocnić europejską obronność? Problem jest oczywiście w nas, w mężczyznach. Kobiety do rodzenia żołnierzy potrzebują mężów i ojców. Niestety z tym jest straszny deficyt. Nasza cywilizacja uległa totalnej feminizacji. Jak patrzę na młodych Włochów, to mi wprost ręce opadają. Dzisiejsi mężczyźni oczekują, aby ktoś ich przytulił i nimi się zaopiekował, otoczył ich silnym ramieniem. I to właśnie z tego powodu Hollywood pokazuje filmy z superkobietami, które po pokonaniu wszelkich smoków i potworów przytulają swojego Piotrusia Pana do skrwawionej piersi, ocierają mu łzy z oczów i karmią kaszką owsianą. Czy jest więc jakiś koncept, aby ratować nasze siły zbrojne? Nie wiem, ale jak się dowiem to na pewno na salonie24 napiszę.
Oczywiście propozycja, aby kobiety poświęciły swoje życie Narodowi i Państwu poprzez rodzenie żołnierzy może zainteresować jedynie niektóre muzułmanki, ale już nie nawet patriotyczne Rosjanki, czy tym bardziej zliberalizowane Niemki, które nijak swoich babć i prababć nie przypominają. Kobiety, która by swoje cele życiowe podporządkowywała obronności kraju, byłaby uznana przez większość koleżanek za co najmniej dziwną. W naszym domu znajduje się przytułek dla bezdomnych, dlatego też co dzień kilkakrotnie Siostry Matki Teresy z Kalkuty w swoich biało-niebieskich mundurach przechodzą obok włoskich żołnierek w mundurach khaki strzegących naszej ulicy. Ten wiele razy widziany obrazek nie dawał mi spokoju i w końcu doprowadził mnie do następującej konkluzji. Z moich wieloletnich obserwacji wynika, że najwięcej kobiet szczęśliwych i spełnionych spotkałem wśród zakonnic oraz matek rodziny wielodzietnej. Te dwie grupy wydawały mi się też być najbardziej kobiece i zadowolone ze swego życia, mimo niewątpliwie wielu trudności, które musiały pokonać. Jest w tym pewien paradoks, bo przecież jedne nie mają w ogóle życia rodzinnego, męża i macierzyństwa, a drugie aż w nadmiarze. Mogę z tego wysnuć wniosek, że kobieta jest szczęśliwa tylko wtedy, kiedy poświęca swoje życie innym. Zazwyczaj są to własne dzieci, a jeśli jest ich więcej to znaczy to również, że w życiu ich matki jest więcej szczęścia.
Dla tych którzy jednak twierdzą uparcie, że wojna to wyśmienity zawód dla kobiety polecam książkę Swiatłany Aleksijewicz , zeszłorocznej laureatki Nagrody Nobla w dziedzinie literatury: „Wojna nie ma w sobie nic z kobiety”. II wojna światowa była pierwszą w historii, kiedy kobiety uczestniczyły w niej na masową skalę. Takich kobiet w Armii Radzieckiej było około 1 mln. Podkreślmy: były to kobiety radzieckie, a nie europejskie. Dzisiejsze czasy są przedziwne między innymi tym, że przekonuje się wszystkich, aby robili to co im najbardziej szkodzi. Wojna zawsze łamała fizycznie i psychicznie mężczyzn, dlaczego więc miałaby też łamać kobiety?
Komentarze