Nie, nie bynajmniej nie chcę wybielać byłego prezydenta! Nie jestem też zwolennikiem teorii lansowanej przez wielu byłych zetempowców, że każdy, kto żył w PRL był umoczony. Zdecydowanie sprzeciwiam się poglądowi, że odpowiedzialność za komunę rozlewa się na wszystkich, którzy urodzili się przed 4 czerwca 1989. Choć uważam, że ci którzy odsądzają Wałęsę od czci i wiary są bardzo niesprawiedliwi oraz nie mają minimalnego pojęcia jaka była sytuacja młodego robotnika z dziećmi, który uczestniczył w grudniu 70 i jak lekko esbecja mogła go przycisnąć, to jednak jestem przekonany, że to nie zdejmuje z Lecha Wałęsy odpowiedzialności politycznej i moralnej.
Równocześnie uważam, że w całej sprawie nie jest tak ważne, że Wałęsa był TW. Wiele ważniejsze jest jak na oskarżenia pod jego adresem zareagował jako urzędujący prezydent. Chodzi mi to, że historia Bolka jest paralelna do tego co 20 lat temu wydarzyło się w USA. Monica Lewinsky i Bill Clinton. Clinton tak jak Wałęsa klął się na wszystkie świętości, że w Owalnym Gabinecie Monika podawała mu wyłącznie kolejne dokumenty do podpisu i nic więcej. Odrzucał wszelkie oskarżenia z determinacją wartą lepszej sprawy, choć każdemu było jasne, że bezczelnie kłamie. W końcu jednak zdecydował się na wyznanie grzechu i właśnie to przyznanie go uratowało. Wałęsa tego nie zrobił i dalej brnie w coraz bardziej żałosne uniki.
A teraz niech każdy z nas wejdzie w skórę tych prezydentów. Tak jak oni mamy w ciemnych zaułkach naszej duszy i serca, w zakrętach naszej biografii i głębinach naszej świadomości sprawy i słowa o których chcielibyśmy zapomnieć. Są historie które najchętniej wymazalibyśmy gumką do ścierania. Jak byśmy się poczuli, gdyby nagle okazało się, że coś było nagrane ukrytym mikrofonem lub kamerą? Czy naszą pierwszą reakcją nie byłoby układanie planu jak się z oskarżeń wykręcić? Czy ze spoconymi rękami i bijącym sercem nie chodzilibyśmy po pokoju próbując sami sobie udowodnić, że to nie byliśmy my? A czym się od nas różni jakiś prezydent? Tak samo jak my musi po wszystkim spojrzeć dzieciom i żonie w twarz. Oczywiście zaszedł wyżej, to i strach przed upadkiem większy. To nawet go w pewnym sensie usprawiedliwia. My możemy skompromitować się przed rodziną i przyjaciółmi, oni przed całym światem.
Czy mówi coś o tym Biblia? Mówi bardzo precyzyjnie i obrazowo: 2 Księga Samuela rozdz. 11. Historia Dawida i Batszeby. W Roku Miłosierdzia prośmy więc Boga, abyśmy w chwili prawdy mieli choć tyle odwagi co Bill Clinton, a jeszcze lepiej jak Dawid. Obyśmy jak starożytny izraelski prezydent na słowa Natana: „Ty jesteś tym człowiekiem. Czemu zlekceważyłeś słowo Pana, popełniając to, co złe w Jego oczach?” potrafili odpowiedzieć: «Zgrzeszyłem wobec Pana». Obyśmy wtedy zamiast pokazywać palcem na Bolka, pokazali palcem na siebie.
Komentarze