Nie, bynajmniej nie chodzi o Majdan, Donbas lub Krym. Chodzi o zupełnie nasze polskie podwórko. Po dwudziestu latach wróciłem do kraju i dwie rzeczy bardzo mnie zaintrygowały: ilość aptek i ilość języka rosyjskiego (na ulicy, w sklepie, w urzędzie, w aptece itp.). Apteki, różne ośrodki zdrowia, i dodatki w prasie o zdrowiu – bardzo się to wszystko namnożyło. O czym to świadczy? O tym, że Polska się starzeje. Co prawda w tym roku z noworodkami jest trochę lepiej, ale już za kilka lat przekroczymy symboliczną liczbę 25 % emerytów. I kto nam staruszkom będzie podstawiał basen i karmił owsianką? Dzieci jak na lekarstwo. Co gorzej w ostatnich dziesięcioleciach straciliśmy miliony młodych. Najbardziej aktywnych, wykształconych, pracowitych. Zasili swoimi mózgami i rękami Anglię, Irlandię, Francję, Stany i wiele innych krajów. Tylko z mojej najbliższej rodziny wyjechało 6 młodych osób.
Dzięki Bogu tysiącami jadą do nas Ukraińcy. Młodzi, zdrowi, chętni do pracy. Szybko się uczą języka. Kultura, zwyczaje podobne. Nie chcą socjalu, tylko dobrej płacy za dobrą pracę. Nie awanturują się, nie mają pretensji nie wiadomo o co. Nie chcą nas reformować, szybko się asymilują. Religia ta sama. Ich dzieci będą mówić po polsku i pewnie obchodzić polską wigilię.
Właśnie znajomy, który żyje w małej miejscowości koło ośrodka dla uchodźców, opowiadał jak to u nich po ulicach całe dnie włóczą się watahy młodych mężczyzn. To alternatywa dla Ukraińców. Porównanie naszych braci muzułmanów z naszymi braćmi banderowcami niech sobie każdy zrobi we własnym zakresie. Oczywiście żal Ukrainy, która traci najbardziej aktywny i przedsiębiorczy element. Ale cóż my Polacy mamy prawo martwić się o swoją spokojną starość.
Komentarze