Konfucjusz, jeden z twórców cywilizacji chińskiej, uważał, że najważniejszym zadaniem dobrego władcy jest uporządkowanie pojęć. To znaczy, żeby każdemu słowu odpowiadało jasne pojęcie, a dokładniej mówiąc hieroglif. Problem polega na tym, że w języku chińskim jednemu wyrazowi jednosylabowemu, które są podstawą tego języka, może odpowiadać kilkadziesiąt zupełnie różnych znaczeń. Dlatego czasami można zrozumieć, co dany człowiek ma na myśli, dopiero kiedy narysuje hieroglif odpowiadający danemu wyrazowi. Tak czy inaczej Konfucjusz uważał, że jeśli wszystkim słowom przypisze się jasne i jednoznaczne znaczenie, to wtedy w danym państwie zapanuje pokój i szczęśliwość.
A teraz po tym wstępie teoretycznym przejdźmy do naszych baranów:„Przyznał on, że wśród biskupów nie wszyscy są otwarci na te tematy (homoseksualizmu i rozwodników). Niektórzy mają wątpliwości i obawy. Odnoszę jednak wrażenie, że na koniec będziemy mieć solidną większość dla odpowiedzialnego otwarcia, bo w katolickim episkopacie szerzy się idea miłosierdzia” – powiedział kard. Walter Kasper w wywiadzie dla portalu Citta Nuova.
Oczywiście strasznie mnie zaintrygowało i ucieszyło, że na koniec wśród biskupów zapanowała idea miłosierdzia, bo widocznie mimo Jana Pawła II, Dives in Misericordia i siostry Faustyny, ta idea do biskupów nie dochodziła. A jaka tam wcześniej idea była? No, nie wiem, może faszystowska. Biskupów niemieckich zresztą mogę zrozumieć: na obrazie Miłosierdzia Bożego ta „flaga biało-czerwona” rzeczywiście może od przyjęcia miłosierdzia odstręczać. No i co by na to powiedział Jan Paweł II? Na to otwarcie się episkopatu na miłosierdzie? Pewnie by się ucieszył, bo sam Niedzielę Miłosierdzia ustanowił i wyrokiem Boskim w jej wigilię zmarł.
Ale nie sprawa miłosierdzia zwróciła moją największą uwagę w wywiadzie Kardynała. Charakterystyczne jest użycie słowa „otwarcie” w różnych wariantach gramatycznych.
Otwartość, akceptacja, przyjęcie, dialog i tolerancją – słowa powtarzane w naszych czasach jak mantra. Cóż one znaczą? Otóż wszystko i nic. Słowa wytrychy, którymi można wszystko wyjaśnić i wszystko zamazać. Słowa „przeformatowane”, o znaczeniu tak szerokim jak Ocean Atlantycki. Po prostu filozofia Dżente Pente. Wielokrotność ich używania jest obecnie najlepszym miernikiem przynależenia do klasy mędrców i autorytetów moralnych. Parę dni temu przyszło mi wysłuchać wywiadu z jednym Wielebnym specjalistą od dialogu z islamem na temat tegoż dialogu. Na każde pytanie dziennikarza, zamiast konkretnej odpowiedzi, było odmienianie przez przypadki słowa „dialog”, co pozwoliło bez większego wysiłku uciec od niełatwych problemów i zapytań.
Otwartość, akceptacja, przyjęcie, dialog i tolerancją - jak byłoby dobrze, jeśliby przyszedł Konfucjusz i nam te pojęcia wyjaśnił oraz uporządkował. Tak byśmy jasno wiedzieli, cóż one znaczą i co czynić mamy. A na razie pozostaje mi w głowie mnóstwo pytań do Kardynała Kaspera, z którymi podzielę się z Czytelnikami. Czy jedyny wariant rozumienia otwartości, akceptacji i miłosierdzia, to poklepanie po ramieniu – homoseksualistom pobłogosławić związki, a rozwodnikom dać Komunię? Dlaczegoż niby to miałoby oznaczać przyjęcie i akceptację? Co to znaczy, że Kościół nie jest dosyć otwarty? Czy rzeczywiście homoseksualistów i rozwodników wygania się z Kościoła? Sam pracowałem w domu rekolekcyjnym i towarzyszyłem podczas rekolekcji osobom o skłonnościach homoseksualnych. Ani ich nie biłem, ani z kaplicy nie wyganiałem, ani nie krzyczałem, tylko jak mogłem, próbowałem pomóc i w dobrych postanowieniach podtrzymać.
Lepiej więc wziąć 1 List św. Jana i poczytać co on tam pisze o miłości, bo chyba o nią chodzi w otwartości, akceptacji, przyjęciu, dialogu i tolerancji, bo ten termin jest tam przynajmniej dosyć jasno doprecyzowany. Co i Wam, Czytelnicy, polecam.