Bliski Wschód wydaje się być w totalnym chaosie, ale zarazem widać, że z mgły wyłania się nowy porządek. Niedawno amerykańskie okręty wojenne skutecznie odegnały od wybrzeży Jemenu Irańczyków, którzy chcieli pomóc swoim szyickim współwyznawcom walczącym z wojskami rządowymi popieranymi przez sunnicką Arabię Saudyjską. Amerykanie popierają Rijad, który to sponsoruje Państwo Islamskie, dla którego świętym wrogiem są ci sami Amerykanie. W samej Arabii Saudyjskiej zamach dokonany prze Alkaidę na szyicki meczet, wydaje się być zerwaniem niepisanej umowy, że islamiści nie atakują Królestwa Saudów, które jest ich zapleczem finansowym i organizacyjnym. Zarazem jest to prowokacja mająca za cel jeszcze większe zaangażowanie tego kraju w konflikt sunnicko-szyicki. Jak się można było spodziewać ani Obama, ani EU nie myśleli poważnie o wysyłaniu swoich żołnierzy, aby bronili arabskich chrześcijan, szyitów i jazydów. Mimo ciągłych dramatycznych apeli arabskich biskupów z Syrii i Iraku ISIS kontynuuje bez przeszkód swoją wyprawę krzyżową przeciw niewiernym. Asad wydaje się być coraz bardziej osamotniony, a Putin, mimo werbalnych zapewnień, nie przejmuje się zbytnio pętlą zaciskaną przez islamistów na szyi alawitów. Sunnici Iraku i Syrii właściwie już się poddali władzy Państwa Islamskiego. Dzielnie bronią się Kurdowie, a w Iraku szyici wspierani przez Iran. Iran próbuje wyraźnie w ostatnim czasie wyjść z izolacji międzynarodowej, czemu ma służyć podpisanie umowy o kontroli programu jądrowego, czy np. wizyty wysoko postawionych dostojników w Watykanie. Arabia Saudyjska prowadzi wojnę ekonomiczną ze swoim wiecznym sojusznikiem, czyli z USA. Chodzi o to, by zwiększonym wydobyciem ropy obniżyć jej cenę, tak by Amerykanom nie opłacało się jej wydobywać z łupków i by oni znowu byli zależni od saudyjskiej pól naftowych. Amerykanom chyba jednak już się znudziło kupowanie u Saudów ropy i finansowanie w ten sposób wszelkiego rodzaju islamistów. Turcja, sojusznik Ameryki, teoretycznie powinna zwalczać ISIS, a w rzeczywistości cicho go popiera stając się krajem tranzytowym dla islamskich bojowników. A to wszystko z powodu swojej mniejszości kurdyjskiej ciążącej do irackiego Kurdystanu walczącego z ISIS. Ostatni sukces Kurdów w wyborach może jeszcze mocniej zachęcić Turcję do pomocy dla Państwa Islamskiego. Prawdziwy arabski kocioł, a przecież nic jeszcze nie powiedzieliśmy o Izraelu najeżonym na Iran, z którym to próbuje się dogadać Ameryka będąca sojusznikiem Izraela. Iran otrzymuje rakiety od Putina, ale już niezbyt jasne, czy wymierzone one będą w Żydów czy w sunnitów?
Z tego bałaganu wyłania się jednak jakiś nowy porządek. Główny antagonizm wydaje się umacniać na linii sunnici-szyici. Po jednej stronie Iran, alawici w Syrii, szyici w Jemenie i Iraku oraz Kurdowie, a po drugiej ISIS i Arabia Saudyjska z sojusznikami. Jako chrześcijanin nie powinienem się cieszyć jak inni tłuką się po głowach, ale ponieważ my jesteśmy obecnie tak słabi, to „tonący i brzytwy się chwyta”: konflikt szyicko-sunnicki daję nam szansę na oddech. To jest wojna święta, w której jedni walczą o przeżycie, a drudzy aby wyeliminować z powierzchni ziemi heretyków. W swoim ostatnim wystąpieniu w internecie szef ISIS kalif Abu Bakr al-Baghdadi (na zdjęciu) powiedział: “Islam nigdy nie był religią pokoju. Islam jest religią walki. Nikt nie powinien myśleć, że wojna którą prowadzimy jest tylko wojną Państwa Islamskiego. Nie, jest to wojna wszystkich muzułmanów pod kierownictwem Państwa Islamskiego. To wojna muzułmanów przeciw niewiernym”. Niewierni to chrześcijanie, czy w ogóle ludzie Zachodu, ale też przede wszystkim odszczepieńcy tacy jak szyici (we wszystkich swoich odmianach, w tym alawici), jazydzi i inni. Następnie kalif wezwał wszystkich prawowiernych muzułmanów do hidżry: w analogii do ucieczki Mahometa z Mekki do Medyny i rozpoczęcia przez niego walki zbrojnej. Tak samo muzułmanie powinni emigrować do kalifatu, aby rozpocząć wielką świętą wojnę z niewiernymi. Tak opisuje szkolenie dla rekrutów w obozie ISIS Tadżyk, któremu udało się stamtąd uciec: „Powinniście zabijać bez litości dzieci. Macie zabijać kobiety, żydów, niewiernych i szyitów. Macie zabijać wszystkich”. Nie trzeba się więc dziwić, że niedawno na Papieskim Uniwersytecie Gregoriańskim w Rzymie odbyła się prezentacja tłumaczenia Katechizm Katolickiego na język farsi wykonana przez irańskich uczonych. W tym samym czasie kilku przedstawicieli najwyższych władz Iranu odwiedziło Watykan. Irańczycy szukają sojuszników. Iranowi wyrósł pod bokiem groźniejszy wróg niż Irak Saddama Husajna. Nie zapominajmy, że wojna irańsko-iracka zakończyła się zaledwie ćwierć wieku temu i pochłonęła miliony ofiar.
Sojusz chrześcijańsko-szyicki, lub amerykańsko-irański to rzeczy zupełnie realne. Z religijnego punktu widzenia szyici są nam zdecydowanie bliżsi ze swoim pojęciem Mahdiego-zbawiciela, uznaniem wartości cierpienia, otwartością na intelekt i naukę oraz mniejszą skłonnością do dogmatyzmu religijnego w porównaniu z sunnitami.
Podsumowując trzeba podkreślić, że Państwo Islamskie jest faktem i rozważania o jego likwidacji są tylko marzeniami. Kto będzie następnym obiektem ataku ISIS? Liban – mieszanka sunnitów, szyitów, chrześcijan i druzów? Ponoć samo IS ogłosiło, że kierunkiem jego ekspansji będą Bałkany. Biorąc pod uwagę słabość ideową Europy nie jest to głupia idea. UE pewnie w ramach tolerancji i pp sama będzie wozić mudżahedów na swoich statkach wojennych, jak to robi z emigrantami z Afryki. A może kalifat pokusi się o wzięcie pod kontrolę świętej Mekki? Przecież to oni mają do niej większe moralne prawo niż Arabia Saudyjska, skorumpowane państwo i sojusznik Wielkiego Szatana, czyli Ameryki. Ostatnio po raz pierwszy kraje arabskie na czele z Saudami potępiły ISIS. Może właśnie dlatego, że poczuli się zagrożeni w swoim przywództwie w świecie islamskim? To samo zrobił jakiś czas temu wielki imam uniwersytetu Al-Azhar w Kairze. Tradycyjne elity muzułmanów czują się zagrożone konkurencją, która niespodziewanie wyrosła im pod bokiem. Wyrosło nowe państwo, które ma wiele większe możliwości od Afganistanu (rządzonego przez talibów) w organizowaniu terroryzmu, zdobywaniu pieniędzy (ropa), tworzeniu armii, zdobywaniu broni masowego rażenia i wpływaniu na politykę regionalną i globalną, a przede wszystkim w przewodzeniu światu islamskiemu.