"Islam zajmuje miejsce w naszych zachodnich społeczeństwach. Islam należy do Europy. Zajmuje miejsce w europejskiej historii, w naszej kulturze, w naszej żywności i - co najważniejsze - w teraźniejszości i przyszłości Europy. Niektórzy ludzie próbują przekonywać, że muzułmanin nie może być dobrym Europejczykiem, że większa ilość muzułmanów w Europie spowoduje koniec Europy. Ci ludzie są nie tylko w błędzie wobec muzułmanów: ci ludzie mylą się na temat Europy, nie mają pojęcia czym jest Europa i europejska tożsamość" - powiedziała Federica Mogherini podczas konferencji Fundacji Europejskich Studiów Postępowych (FEPS).
Piszę ten tekst 12 września, kiedy obchodzimy święto Najświętszego Imienia Maryi, ustanowione przez Innocentego XI na prośbę króla Jana III Sobieskiego po zwycięstwie nad Turkami w bitwie pod Wiedniem w 1683 r. To nie jedyna data z naszego wspólnego europejsko-muzułmańskiego dziedzictwa. Pierwszą była bitwa pod Poitiers z 732 roku, kiedy to Karol Młot pokonał Abd ar-Rahmana. Gdyby nie pokonał nie mielibyśmy niewątpliwie problemu z uchodźcami, a Pani Federica Mogherini siedziała by w swojej burce jako trzecia żona u boku swojego męża i karmiła piersią jego 4 syna. Niestety nasi ojcowie pokonali muzułmanów. Następna data ze wspólnego dziedzictwa: bitwa pod Lepanto 7 października 1571. Gdyby ojcowie przegrali – patrz wyżej. Po tym zwycięstwie papież ustanowił święto Matki Boskiej Zwycięskiej, później Matki Boskiej Różańcowej. Wspólnych dat jest oczywiście więcej np. zdobycie Konstantynopola w 1453, Kosowe Pole – dwie bitwy 1389 i 1448 r. Wszystkie wyprawy krzyżowe, zdobycie Jerozolimy przez krzyżowców w 1099 i przez Saladyna w 1187. Zdobycie Grenady przez Hiszpanów w 1492 r. Mamy rzeczywiście wspólności w nadmiarze. Zapomniałem o Otranto 1480 – czytelnicy sami mogą sprawdzić w internecie.
W związku z tym jako obywatel Unii Europejskiej zwracam się do Pani Federici Mogherini, aby zamiast zajmować się definiowaniem europejskiej tożsamości wysłała do swego tureckiego kolegi notę dyplomatyczną z żądaniem:
- Zaprzestania organizowania przerzutu uchodźców do Europy i likwidację gangów, które zajmują się tym procederem.
- Likwidację siatki ISIS na terytorium Turcji, która organizuje przerzut rekrutów z EU do Syrii.
Chcę przypomnieć, że Turcja należy do NATO i chce zostać członkiem UE.
Mamy teraz dwie ikony w mediach:
Węgierska dziennikarka kopiąca Syryjczyka. Nie ważne, że zaraz zwolniono ją z pracy, ważne, że mamy teraz naoczny dowód, iż naszym problemem nie są zbrodniarze z ISIS tylko węgierscy i w ogóle wschodnio-europejscy faszyści. Dzięki tej ikonie już nie będzie trzeba pokazywać jak islamiści podrzynają gardło chrześcijanom lub jazydom, tylko będzie się można skupić na fatalnych warunkach higienicznych panujących w węgierskich obozach koncentracyjnych (przepraszam uchodźców).
Martwy chłopczyk na plaży. Kto jest winny? My wszyscy - nieczuli Europejczycy. Nie ISIS, który ich wygnał z domu, nie Arabia Saudyjska, która finansuje ISIS, nie Turcja, która organizuje przerzut uchodźców do Europy (dziwnym trafem z wybrzeża Syrii i Libanu kutry nie płyną, choć bałagan tam większy), nie nasi drodzy europolitycy, którzy nie wymyślili nic innego niż łzawe sceny z rozdzielaniem kontyngentu emigrantów, ani nie ojciec chłopca, który podjął ryzykowną decyzję. Uderzmy się w piersi: winni jesteśmy my. I ja już od dawna mówię, że jedynym rozwiązaniem są wahadłowe rejsy wycieczkowców między Libią oraz Turcją a Europą. Wtedy nikt nie utonie. Nie winna jest Pani Kanclerz, która swoimi selfi z uchodźcami i zapewnieniami, że przyjmiemy wszystkich wręcz prowokuje mieszkańców Syrii, Iraku, Afganistanu i północnej Afryki, aby wsiedli do pontonów. Zima się zbliża, będą sztormy na Morzy Śródziemnym, to ich więcej utonie i można będzie nam pokazać więcej dramatycznych zdjęć. Biskupi na Bliskim Wschodzie biją na alarm: po europejskich zapewnieniach „przyjmiemy wszystkich” ich wierni gromadnie biorą świadectwa chrztu i szykują się do wyjazdu do Europy. Po co była cała ta wojna? Przecież Abū Bakr al-Baghdādī mógł się od razu dogadać z Panią Kanclerz, że Europa przyjmie wszystkich chrześcijan, jazydów, szyitów, Kurdów i liberalnych sunnitów z terenu Syrii i Iraku. Potrzeba więcej selfi z Panią Kanclerz – w Iraku, Syrii i krajach ościennych mamy jeszcze 17 mln. uchodźców.
Pani Kanclerz zapowiedziała natychmiastową integrację uchodźców. Zupełnie niepotrzebnie się tym kłopocze, ponieważ Arabia Saudyjska właśnie hojnie postanowiła wydzielić środki na budowę 200 nowych meczetów w Niemczech. W islamie zasada jest prosta: kto buduje meczet ten wyznacza dla niego imama. Integracja będzie tylko dokładnie na odwrót niż myśli Pani Kanclerz: nie uchodźców z autochtonami, tylko autochtonów z uchodźcami. Dla niezorientowanych: Arabia Saudyjska jest krajem, gdzie oficjalną religią jest wahabizm, dokładnie ten sam, który wyznają chłopcy z ISIS. Wahabitom uda się zrobić w Niemczech to, czego nie mogli robić w Iraku i Syrii, bo im Asad i Hussejn przeszkadzali: wychowywać muzułmańską młodzież w duchu islamskiego fundamentalizmu. Dziwnym trafem jest to ta sama Arabia Saudyjska, która nie dała rady przyjąć ani jednego muzułmańskiego uchodźcy, a na meczety w Niemczech pieniądze się znalazły.
Następne moje pytanie brzmi: z jakim światem wartości będziemy integrować naszych muzułmańskich gości? Otóż zadziwiające jest to, że ci którzy najwięcej krzyczą o przyjmowaniu uchodźców, są dokładnie tymi samymi, którzy w kwestiach światopoglądowych zajmują się wyłącznie promocją i walką o: małżeństwa gejów, rodzina dwie mamusie lub dwa tatusie, masturbowanie przedszkolaków, eutanazja, in vitro, aborcja na życzenie i wiele innych rzeczy. Ponieważ oni i mówią najwięcej o integracji, więc wnioskuję, że ta integracja ma przebiegać według wartości podanych wyżej. Czyżby więc chodziło o wdrukowanie tych eurowartości w ideologię wahabizmu? Jeśli tak to ja jako chrześcijanin wolę już po prostu zwyczajny wahabizm. Drodzy Czytelnicy rozpoczynam zbiórkę na budowę pierwszego czysto wahabistycznego meczetu w Warszawie! Wolę wpaść w ręce Allaha niż eurowahabistów. Budujmy meczety wahabistyczne koło każdej katolickiej parafii i zdecydowanie sprzeciwiajmy się integracji muzułmanów. Eurowahabizmowi mówmy stanowczo nie!
A oprócz tego przydałby nam się jakiś nowy Erazm z Rotterdamu, aby nam współczesną „Pochwałę głupoty” napisał. Na zdjęciu ŚlepcyPietera Bruegla.
A teraz jeszcze bardziej łopatologicznie to samo co wyżej tym, co gotowi mnie oskarżyć o katolicki talibanizm: europolitycy bardzo niefrasobliwie traktują islam, widząc w nim tylko to jedną sympatyczną twarz, tymczasem ma on też drugą mniej miłą i również ona ma swoje korzenie w Koranie. Pomija się dotychczasowe negatywne doświadczenia z integracją muzułmanów, pasożytniczym trybem życia wielu z nich, próbami budowana gett wyłączonych spod miejscowej władzy. Zamyka się oczy na to, że radykalny islam jest niezwykle popularny wśród młodzieży muzułmańskiej w Europie. Wygłasza się niepotwierdzone tezy o pozytywnej jakoby dla Europejczyków islamizacji kontynentu. Nie chce się zwrócić uwagi, że żywiołowa emigracja jak ta teraz niesie w sobie mnóstwo zagrożeń. Np. 1/3 emigrantów we Włoszech nie chce ujawnić swojej tożsamości. Zamiast rozwiązać konflikt w Syrii i Iraku organizuje się exodus miejscowej ludności, co jest absolutnie na rękę islamistów i takich krajów jak Arabia Saudyjska oraz Katar. Manipuluje się dla niejasnych celów uczuciami prostych ludzi i ich gotowością pomocy ofiarom wojny. Wiem z własnego doświadczenia, że najtrudniej pomóc tym najbiedniejszym oraz najsłabszym i organizacje pomocowe potwierdzają, że do Europy uciekają młodzi mężczyźni i ludzie bogatsi. Biedni i słabi zostają w Libanie, Syrii i Iraku. Politycy robią wielkie akcje miłosierdzia zamiast wykonywać swoją pracę, czyli np. wpływać na Turcję i kraje Zatoki, aby przyczyniły się do rozwiązania problemu i pomocy uchodźcom. Organizuje się kampanie w mediach, które mogą spowodować jeszcze większy napływ uchodźców, co może skończyć się źle tak dla miejscowych, jak dla przybyszów. Ignoruje się to, co o całej sprawie mówią biskupi z Syrii i Iraku. Słuszne obawy obywateli zbywa się okrzykami, pouczaniem, albo nawet szantażem. Nie próbuje się dialogować, szukać rozwiązań tylko poszturchuje – widać to ewidentnie na przykładzie Węgier. Te i jeszcze wiele innych spraw nie mogą budzić poważnych obaw, o co tak naprawdę w przyjmowaniu uchodźców chodzi?