Podczas mowy tronowej królowa angielska niespodziewanie puściła bąka. Natychmiast podniósł się ambasador Francji, trzykrotnie się ukłonił i powiedział „przepraszam”. Niestety królowa rzeczywiście w przeddzień najadła się zbyt dużo kapusty. Za chwilę rozległ się drugi bąk. Podskoczył tym razem niemiecki ambasador, trzy razy się ukłonił i przeprosił zebranych. I kolejny bąk królowej. Wstał dyplomata z Moskwy i oświadczył: Tym razem bąk królowej bierze na siebie naród radziecki.
Jaki z tego wniosek? Otóż taki, że w kulturalnym towarzystwie, ktoś musi przeprosić za bąka. Niemcy w ostatnim czasie puścili dwa potężne bąki. Jeden rzeczywiście śmierdzący puściły silniki diesel volkswagena. Nasi sąsiedzi wzorzec uczciwości, solidności i odpowiedzialności postanowili kiwnąć cały świat! To nie do wiary, to naprawdę niezwykłe! Koncern z Wolfsburga coś tam przeprosił i możemy mieć nadzieję, że niewidzialna ręka rynku po niemieckim przemyśle samochodowym za karę uderzy.
Drugi jeszcze większy bąk puściła Pani Kanclerz rozpętując muzułmański najazd na Europę. Pani Kanclerz wzywała do łamania prawa, zezwoliła na nielegalną emigrację i wpuszczanie na teren Szengen obcokrajowców bez sprawdzenia ich tożsamości. Zezwoliła i popierała łamanie tak niemieckiego, jak i unijnego prawa. Przy okazji obrażono i wyzwano od najgorszych Premiera Orbana i mieszkańców Węgier za to, że jako jedyni starali się to prawo przestrzegać. Czy ktoś ich przeprosił? Niemcy otwarli puszkę Pandory, którą niezwykle trudno będzie zamknąć. Następne miliony czekają teraz tylko na to, aby roztajały lody na morzach i rzekach i by wiosną znowu ruszyć na północ. Pani Merkel oszukała biednych emigrantów, ponieważ szybko zorientują się oni, że są w Europie obywatelami trzeciej kategorii, którym pozwala się jeść okruszyny ze stołu panów. To musi doprowadzić przybyszów do frustracji, którą bez wątpienia wykorzystają wahabistyczni i salafistyczni mułłowie głoszący kazania w niemieckich i francuskich meczetach. W ten sposób Pani Kanclerz naraziła bezpieczeństwo całej Europy. Jeśli nasz sąsiad postanowił założyć melinę, to możemy się spodziewać, że prędzej czy później w najlepszym wypadku ktoś wysika się na naszą wycieraczkę, a mogą się i zdarzyć rzeczy gorsze. Tak samo w Szengen, gdzie jest ruch bezwizowy nikt nie może wpuszczać jakiś tłumów cudzoziemców, tylko dlatego, bo akurat ma taki kaprys. Nawet chrześcijańscy uchodźcy, którzy przybyli do Polski, jednym głosem podkreślają, że emigracja muzułmanów do Europy powinna być kontrolowana, a najlepiej na podstawie wiz udzielanych tym, którzy są w najcięższej sytuacji.
Wszystko to jest jasne średnio inteligentnemu człowieko, pozostaje jednak pytanie „dlaczego”? I nie chodzi mi o pytanie dlaczego Pani Kanclerz wpuściła muzułmanów do Europy. Choć nie wierzę, że chodziło tutaj o sprowadzenie rąk do pracy, bo przecież wystarczy tylko gwizdnąć i w Niemczech zjawiłby się miliony dobrowolnych robotników z Europy Wschodniej. Być może Pani Kanclerz postanowiła odebrać amunicję SPD, które tradycyjnie optuje za tolerancją i multikulti. Mnie interesuje coś bardziej fundamentalnego: dlaczego nasi sąsiedzi, ludzie znani w Europie ze swego szacunku dla porządku i prawa pokornie zgodzili się na całą tę grandę? Według badań opinii publicznej notowania Pani Kanclerz spadły zaledwie o kilka procent, a przecież gdyby taki bajzel jakiś kanclerz zorganizował Niemcom 40-50 lat temu, to jego notowania spadłyby do kilku procent. Więc dlaczego?
Myślę, że trzeba tu sięgnąć do historii. Po II wojnie światowej Niemcy wyszły z ogromną traumą totalitaryzmu. W objęcia Hitlera rzucili się radośnie i entuzjastycznie, dlatego też powojenne zagubienie ideowe było potężne. Lata 40 i 50te to czas odbudowy i cała energia poszła w tworzenie dobrobytu materialnego. Niestety tej odbudowie nie towarzyszyła w dostatecznym stopniu odnowa duchowa. Chrześcijaństwo niemieckie nie zdało swojego egzaminu w służbie narodu. Lata 60 to dobrobyt, a zarazem pustka ideowa. Jelcyn, a jeszcze bardziej Putin doskonale rozumieli, że pustka ideowa nie może trwać długo. To dlatego po upadku komunizmu wzięli się do tworzenia nowej państwowo-patriotyczno-sowiecko-narodowo-prawosławnej ideologii. Analogiczna sytuacja była w Niemczech, tylko tutaj nowa ideologia nie była wytworem rządzących. I tak dochodzimy do roku 68. Niemcy, a szczególnie inteligencja i młodzież rzucają się w objęcia nowej religii. Poprawnościowa religia, w krótkim czasie stała się głównym wyznaniem w Republice Federalnej. Nowa ideologia zaśmieciła umysły głębiej niż komunizm zniszczył umysły mieszkańców NRD. Idee postępu i wolności od wszystkiego nie mając swojego Goebelsa nie mniej skutecznie, a może poprzez swoją anonimowość nawet bardziej skutecznie niż Ministerstwo Propagandy III Rzeszy, opanowały głowy niemieckiego narodu. To dlatego mieszkańcy wschodnich landów organizowali pochody PEGIDy, a zachodnich w wiele mniejszym stopniu. Komunistyczna ideologia uratowała w jakimś stopniu mieszkańców Lipska i Drezna od indoktrynacji poprawnościową religią.
Każda ideologia jest irracjonalna i występuje przeciw ludzkiemu rozumowi. To dlatego rozsądni Niemcy zaczęli wobec skandalu emigracyjnego okazywać niewytłumaczalne, samobójcze zachowanie. Niech nas muzułmanin bije po pysku, a my mu i tak oddamy nasze domy i córki! Przypomina mi to zachowanie starych bolszewików skazywanych na śmierć za zdradę podczas stalinowskich czystek: Jeśli tak mówi Partia, to znaczy, że to jest prawda i nie wiedząc o tym stałem się sługusem imperializmu. Pytanie jest teraz jedno: Czy większość Polaków zarazi się poprawnościową religię, czy też jednak znajdzie się dosyć odważnych by powiedzieć, że ktoś tu puścił bąka? Czy polskie lemingi ruszą, czy nie ruszą za niemieckimi w kierunku morza? I czy znowu staniemy się ofiarami kolejnego ideowego zauroczenia naszych zachodnich sąsiadów?