Straszne czyny przeciw moralności popełnili liderzy KOD i Nowoczesnej?! Trochę się z tym nie mogę zgodzić. Obydwaj to przedstawiciele liberalnej lewicy. Lewica zaś bynajmniej nie twierdzi , że małżeństwo lub rodzina to jakieś świętości. Na odwrót według wojowników postępu: wszelkie relacje międzyludzkie są względne, czasowe i podlegają zmianie. Wszystko zależy, gdzie w danym momencie człowiek może odnaleźć swoje szczęście. Dziś z tą panią, jutro z tamtą, bo jak wiadomo każdy ma prawo na szczęście. Rodzina i małżeństwo to przeżytki opresyjnego patriarchalno-matriarchalnego społeczeństwa. Tak więc ani Pan Petru, ani Pan Kijowski nie zrobili nic takiego, że można by im zarzucić iż porzucili swoje ideały. Nawet na odwrót: wcielili je w życie. I tylko dulszczyzna ich zwolenników jest tutaj problemem. Po prostu ludzie jeszcze nie dorośli do własnych ideałów.
Przeczytałem wywiad z siostrą Pana Mateusza. Może nieładnie, że siostra pewne rzeczy rodzinne ujawnia, nieładnie, że ja to czytam, ale zaciekawiło mnie, czy znajdę to, co się znaleźć spodziewałem. I znalazłem! Sylwetkę postępowca-lewicowca wspaniale nakreślił w swojej książce „Intelektualiści” Paul Johnson. Zaczynając od Robespierre, przez Marksa do Hemingwaya i Picasso. Otóż wszyscy ci panowie pragnęli sprawiedliwości, braterstwa i równości. Walczyli, aby te wartości zapanowały na całym świecie. Aby wszyscy szczęśliwi byli i się kochali. Oczywiście chodziło im o ludzkość , a nie o jednostki, czyli np. własne żony, dzieci, pracowników czy nawet kochanki. Kochać ludzkość, to rzecz wielka, na kochanie najbliższych nie mieli już czasu. Żony zdradzali i wykorzystywali, kochankami pomiatali, o dzieci się nie troszczyli, a służących eksploatowali. Więc alimenty, rozbicie małżeństwa, drobne szwindelki finansowe i różne inne grzeszki to dla bojownika o wolność i demokrację rzeczy wręcz należące do etosu. Więc czemu się dziwić, że Pan Mateusz nie miał czasu troszczyć się o dzieci i żonę, kiedy na szali szczęście ludzkości, a przynajmniej jej mówiącej po polsku części. Na tym polega lewicowość: jednostka zerem, jednostka niczym!
Ostatnio jeden z prominentnych polityków obecnie nam rządzącego ugrupowania już sam rozwiedziony, rozbił jeszcze małżeństwo i pozbawił dzieci rodziny. I nie chodzi mi bynajmniej o tego jednego polityka. Taki przykładów można na prawicy znaleźć multum – dobrze opisane w „Ciel obcym” Ziemkiewicza (książka nie polecana dla dzieci i młodzieży). I to powinno niepokoić. Ktoś powie: To jego prywatna sprawa! Tak, jeśli byłby przedstawicielem lewicy. Wtedy wszystko w porządku. Zgodnie z etosem. Ale jeśli ktoś niesie sztandar prawicy, to tak nie można. Bo prawica jest za niezmiennością pewnych zasad i wartości, wśród których najważniejsze to rodzina i małżeństwo. Prawica jest za konsekwencją i stosowaniem tych samych zasad tak w stosunku do swoich bliskich, jak do całej ludzkości. Oczywiście jak słusznie zauważył Pan Jezus każdy z nas jest faryzeuszem i udawaczem, ale nawet w polityce są granice obłudy. Co robić jeśli mi się coś takiego przydarzyło? Po prostu z pierwszego szeregu przejść do czwartego lub piątego. Jeśli coś w życiu prywatnym nie wyszło, to należy sztandar odstawić i zająć się biznesem lub jakimś hobby. Inaczej prawica się ośmiesza.
Z prawicą to mamy problem, bo ona nam się do lewicy upodabnia. No bo jak ocenić Trumpa? Niby prawicowy, ale jednak w sprawach moralnych liberał. Nowa prawica, czyli może mańkut? To upodobnianie się prawicy do lewicy i żałosne tego skutki widać dobrze np. w Niemczech. No bo niech mi ktoś wyjaśni czym się różni CDU od SPD? CDU stało się taką samą partią władzy bez wyrazu i jasnej tożsamości jak putinowska „Jedinaja Rossija”. Dla lewicy ideowe falowanie i wahanie we wszystkich kierunkach to część etosu, a dla prawicy to początek końca. Tak to czasami wygląda że lewica swoją prawicę prawicy podała i na swoją stronę ją pociągnęła. Ale czy takie porozumienie ponad podziałami służy dobru ludzkości?