To co się dzieje w Polsce od wielu lat ma wyraźne znamiona wojny religijnej. Jak wiadomo wojna religijna, jak każda wojna domowa, jest szczególnie wyniszczająca. Bynajmniej nie chodzi tutaj tylko o to, że PiS odwołuje się bardzo mocno do chrześcijaństwa. Druga strona ma też swoją „poprawnościową religię”, w której dogmaty twardo wierzą uczestnicy marszów w obronie demokracji. Np. czy same nadanie nazwy „nowoczesna” gwarantuje bycie nowoczesnym? Tak jeśli tę „nowoczesność” przyjąć jako jeden z dogmatów poprawnościowej religii.
Jedyną siłą, która może się dziś realnie przyczynić do narodowego pojednania jest niewątpliwie Kościół. List o patriotyzmie był dobrym przykładem takiego działania poprzez powoływanie się na wartości, które są drogie dla większości Polaków. Trzeba jednak zauważyć, że we wspieraniu wysiłków na rzecz porozumienia pozycja Kościoła nie jest jednak zbyt wygodna. Kościół nie może przecież pragnąc wypełniać rolę mediatora wyzbyć się fundamentalnych zasad na których został założony. Episkopat nie może udawać, że w sporze ideowym jest całkowicie bezstronny. Tak się składa, że w sprawach ideowych: ochrony życia i rodziny, wychowania młodych i sprzeciwiania się jej demoralizacji itp. Kościołowi jest po drodze z prawicą. To wzbudza oczywiście agresję lewej strony sceny politycznej wobec duchowieństwa i katolików w ogóle. Kościół jednak nie może wycofać się ze swoich pozycji, bo wtedy przestałby być Kościołem Katolickim.
Jeżeli lewica chciałaby rzeczywiście uczestniczyć w procesie pojednania Polaków, to musiałaby na początek zaakceptować to, że Kościół ma takie, a nie inne zasady światopoglądowe. Nie chodzi o to, żeby się z Kościołem zgodzić, tylko aby zgodzić się na to, że Kościół jest taki jaki jest. Nie zmieniłoby to oczywiście nic w walce światopoglądowej, lecz zamiast „nawracania” Kościoła na lewicowość, można by szukać możliwych kompromisów – na tym w końcu polega polityka. Tymczasem lewica z uporem godnym lepszej sprawy od kilkudziesięciu już lat próbuje tworzyć swój „otwarty” Kościół. Np. wyskrobuje się skądś jakiegoś księdza postępowca i bez końca wykorzystuje się go przeciw biskupom i większości katolików. Ta polityka nic nie daje, a jeśliby dała to taki Kościół „otwarty” szybko rozpłynął by się poprawnościowym bełkocie, tak jak to się stało z Kościołami luterańskimi w Skandynawii lub z Kościołem anglikańskim.
Jest wiele fundamentalnych różnić między Kościołem i lewicą, która są nie do przezwyciężenia. Np. lewica uważa, że nie istnieje coś takiego jak niezmienna ludzka natura. To dlatego siły postępu tak wspierają gender i LGBT. Co to jest żyrafa? Żyrafa to jest słoń, któremu trąba wyrosła nie tam gdzie trzeba. To przykład tego jak według lewicy wszystko można przedefiniować i tę zasadę lewica stosuje do człowieka. Kościół jednak nie może się wyprzeć prawdy, że Bóg stworzył człowieka na swoje podobieństwo, a nie że człowiek stwarza siebie bez końca na nowo. I z tą niezmiennością ideową Kościoła lewica musi się pogodzić, aby Kościół mógł wypełniać w Polsce jakąś rolę pojednawczą.
W pewnych sprawach Kościół może modelować swoje zasady. Np. pierwotnie był podejrzliwie nastawiony do ekonomicznych i społecznych postulatów lewicy, ale z czasem jednak sam przejął niektóre z nich. Na marginesie: pamiętajmy jednak, że redystrybucja dochodu narodowego ciągle jeszcze nie jest dogmatem katolickiej wiary. Niestety nawet tutaj Kościół nie może znaleźć wspólnego języka ze współczesną lewicą, która w dużej części odrzuciła swoje socjalistyczne korzenie. Dzisiaj to „prawicowy” PiS chce zabierać bogatym i dawać biednym – czego sztandarowym przykładem jest 500+ tak atakowane przez PO i Nowoczesną. Z tego powodu Kościołowi, który zawsze staje po stronie słabszych, bardziej jest po drodze ze współczesną prawicą, niż z lewicą, która dba o interesy elit ekonomicznych i politycznych. To jeszcze jedna przyczyna, która utrudnia jakikolwiek dialog między Kościołem a współczesną lewicą: Kościół musi się zawsze opowiadać za słabymi i po stronie sprawiedliwości. I o to do Kościoła nie można mieć pretensji. Jeśli Kościół wyprze się tego co zawsze głosił, to wtedy straci cały swój autorytet – także na lewicy.